no comments...;)
jak tu podsumować dzisiejszy dzień, żeby nie napisać brzydko a również nie rozminąć sie z prawdą.. chyba się nie da........ Ekipa wydaje się być coraz bardziej zmęczona, mniej uważna a my coraz bardziej na nią żli i poirytowani.... Dzisiaj zaczęło się od rynien, spadki były tak poustawiane że nawet ja z moim +6,5 w oczach widziałam że chyba coś za bardzo ze skosa i mało widać deskę czołową.. więc zaczeli poprawiać, idzimy dalej na inna stronę budynku a tu się okazuje że Panowie mieli inną koncepcje niż w projekcie na spust rynny i walnęli otwór w rynnie zaraz na ściance przy wejściu, do tego próbowali nas jeszcze przekonać że przecież to jest dobre miejsce i czemu niby tam nie może być rynna......... przecież nie cały dzień wcześniej ustalaliśmy i potiwerdzaliśmy z ich szefem że ma być tak jak w projekcie... no i teraz mają zgryza, otwór niby można czymś zasłonić i zasilikonować, ale raczej stracimy wtedy gwarancje na rynny... niech kombinują teraz co zrobić... no i dachówka, nawet niezla- balam się że przytłoczy ten dach, ale nie- jest dobrze.. no ale i tu nie obyło się bez poprawek, musieli rozbierać część, bo mąż zauważył że zrobili nierówne odstępy od końca dachu... hmm pewnie nikt by tego i tak nie zauważył, nawet ja nie dostrzegałam, ale mój mąż sokole oko- tak... zstanawiam się tylko czy to tylko my jesteśmy tacy upierdliwi, czy poziom upierdliwości może rośnie proporcjonalnie do wydanej kasy i liczby zer po przecinku których się juz nie ma, a może jakieś spaczenie zawodowe ;)
jeszcze fota i spadam spać, a jutro... jutro na pewno będzie lepiej a przynajmniej bliżej końca