zołza..
wczoraj nie był dobry dzień... ciąg dalszy odwodnienia i zagęszczanie piasku w fundamentach... popadało troche deszczyku i zaczęły sie zakopywać fury, najpierw mała kopareczka na naszym spadku..
a potem 17 tonówka z piaskiem ... ale jak widać chłopaki sobie w końcu poradzili...
odwodnienie zrobione i zasypane lekko żwirem i piaskiemi tutaj hmm.. ...mądre strony opisujące opaske odwadniającą pisały żeby sprawdzić system i tutaj zong, jak to zrobić ? i ile by trzeba było wlać wody do tych rurek z jednej strony ( i pod jakim ciśnieniem) zeby wypłynęła z drugiej skoro w rurce są małe dziurki... daliśmy sobie spokój i mamy nadzieje że wszystko jest ok.. był kierownik i pododbno oglądał przed zasypaniem wiec chyba gra..
zasypywanie fundamnetów i zageszczanie trwa, 200 ton piasku wydaje sie nie wystarczyc... zobaczymy.. W miedzyczasie chłopaki robią kanalizacje... a to juz na pewno sprawdzimy dzisiaj po pracy wlewając wode
no i wracając do naszego tematu przewodniego czyli ZOŁZY. wczoraj byłam blisko wywalić jednego gostka z budowy, zaczeli ( prawie) wjezdzac na odwodnienie koparkami, no bo " jakos musimy wsypac piasek do fundamentow" ..... oczywiście ( bo jakby inaczej..) skomentowałam " robicie to od dupy strony... zamiast najpierw zasypać a potem robić odwodnienie, to wy odwrotnie.." gostek młody niepokorny zamiast normalnie sie zachować to zaczął to komentować... jeszcze jedna taka akcja i go na prawde wywale wiec zostałam tą złą zołzą a mój mąż ten dobry.. no ale podział w małżeństwie musi być